9 wrz 2009

Ookiku Furikabutte (anime)

Jestem zdumiony, że pamiętam tytuł w oryginale bez żadnej pomyłki.

Ookiku Furikabutte to anime o baseballu. W sumie żadnego takiego wcześniej nie oglądałem, ale z dyscypliną sportu zdążyłem zapoznać się przy okazji czytania mang mistrza Adachiego. Nie pamiętam nawet, jak na OF trafiłem, ale koniec końców połknąłem całą serię w kilka dni. Nie mogłem się natomiast zebrać do napisania o nim tutaj; anime obejrzałem już ze dwa tygodnie temu.

OF to mieszanka dobrego i złego. Widać, że materiału źródłowego (mangi) podczas tworzenia adaptacji było niewiele, bo mecze są bardzo rozwleczone. Jeden z nich (a pokazane są trzy) trwa jakieś 7-8 odcinków, jeśli pamięć mnie nie myli. Szczerze mówiąc wcześniej myślałem, że baseball to prosta gra - miotacz rzuca piłkę, odbijający (pałkarz? jak to się mówi po polsku?) ją odbija albo nie i już. OF pokazuje, że baseball to też sporo taktyki; to głównie przez nią mecze w anime trwają tak długo. To naprawdę nic złego, jeśli wszystko jest zrobione jak należy. Prawdę powiedziawszy żałuję, że anime obejmuje tak niewielką porcję fabuły. Miałem ochotę po jego obejrzeniu poczytać mangę, gdzie materiału jest więcej, ale zniechęcił mnie główny bohater.

Chryste Panie, Mihashi to największa ciota w historii japońskiej animacji. Nie jestem zwolennikiem stosowania wyzwisk w stosunku do fikcyjnych postaci, bo to po prostu głupie, ale tu robię wyjątek. Shinji Ikari z Evangeliona był kawałem prawdziwie męskiego faceta w porównaniu z głównym bohaterem OF, naprawdę. Dla mnie jest niepojęte, jak można się tak mazgaić z każdego powodu - każdy występ Mihashiego na ekranie przyprawiał mnie przynajmniej o mdłości. Przyjemność z oglądania fajnego anime wyraźnie spada, jeśli na widok głównego bohatera aż cię trzęsie.

O ile dobrze pamiętam, w OF nie ma typowego wprowadzenia do zasad gry spotykanego często w mangach sportowych; jeśli ktoś się na baseballu nie zna, może się na początku trochę pogubić. Mimo to polecam to anime tym, którzy lubią ten gatunek anime i mang, bo OF w swoim rodzaju prezentuje się bardzo dobrze - nie ma tu podczas meczów zbyt wielu niepotrzebnych fragmentów o tym, jak to matka komuś tam umierała bla bla bla i tak dalej, jest natomiast sporo analizy sytuacji; jeśli tylko umiesz to docenić i nie wymagasz od anime sportowego ciągłej akcji, to jest coś dla ciebie. Gdyby tylko nie ten główny bohater... Ale z drugiej strony patrz: Over Drive też ma irytującego kolesia w głównej roli, a tego nie dałem rady obejrzeć - to oznacza, że OF jest po prostu dobrym anime z dziwnie narysowanymi ustami i biuściastą trenerką. Werdykt? 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz