16 sie 2009

The Daughter of Twenty Faces (anime)

Dla odmiany, po raz pierwszy od bodajże maja, udało mi się obejrzeć pełną serię anime. "Udało", czyli seria mi się nie znudziła (Nanoha) i nie zniechęciła mnie w trakcie oglądania (Solty Rei - o tym to może jeszcze kiedyś napiszę, bo to materiał na niekrótki artykuł).

Mam takie szczęście ostatnio, że jeśli już trafiam na anime, które chce mi się obejrzeć do końca, muszę oglądać je z przymrużeniem oka. Tak było w przypadku Ryoko's Case File, a także, do pewnego stopnia, Kaze no Yojimbo. The Daughter of Twenty Faces opowiada o tym, jak to tajemniczy, znany na całym świecie złodziej o pseudonimie Dwadzieścia Twarzy przygarnia zahukaną, ale bystrą i inteligentną 11-latkę i czyni ją członkinią swojej szajki. Owa szajka kradnie wszystko w bardzo popisowym stylu zawierającym rzucanie nożami, przebrania i szaloną akrobatykę. Takie tam głupoty, rozumiesz. Potem następuje ZWROT W FABULE i historia zaczyna powoli zmieniać swój charakter - z epizodycznej i głupiutkiej na bardziej ciągłą, nieco mroczniejszą... i głupiutką, ale na swój sposób.

Ryoko's Case File i Kaze no Yojimbo wymieniłem wcześniej nieprzypadkowo - The Daughter of Twenty Faces to dla mnie coś pośredniego między oboma tymi tytułami. Z pierwszego mamy przesadzone walki i nadludzkie zdolności (choć nie do tego stopnia), z drugiego zaś to coś, co każe nie myśleć zbyt głęboko nad niektórymi elementami fabuły (ale w KnY było z tym lepiej). Poza tym zbyt wielu cech wspólnych nie sposób się tu dopatrzeć - czas i miejsce akcji to taka nieco alternatywna wizja Japonii po II wojnie światowej, a główna bohaterka ma w większości odcinków 13 lat. Jest też w Córce Dwudziestu Twarzy dużo naiwności i trochę nieścisłości i od wrażliwości widza na te czynniki zależy w głównej mierze jego ocena tego anime.

Myślę, że nie ma sensu przedłużać tego opisu - napisałem o ogóle to, co jest istotne, teraz więc jeszcze dwa ostrzeżenia.

Wiesz, jak to w anime, którego akcja toczy się choćby częściowo za granicami Japonii, często pojawia się okrutnie kaleczony przez aktorów i aktorki język obcy? Tu są w sumie trzy - niemiecki, angielski i francuski. Raczej należy się bać, choć nikt się nie zniżył do poziomu Fate/Stay Night czy Black Lagoon.

Drugie ostrzeżenie dotyczy fansubów. Gdy następnym razem zobaczę, że do serii, którą chcę obejrzeć, napisy serwuje Live-eviL, poczekam, aż skończą z ostatnim odcinkiem albo po prostu na inną grupę. Skubańcy od stycznia nie potrafią dokończyć napisów do ostatniego, 22. odcinka The Daughter of Twenty Faces, co skazało mnie na suby od jakichś dziwaków z gramatyką na poziomie "London is became". Koniec końców dało się to jednak obejrzeć, na szczęście.

Mój werdykt? 6/10. Niezłe anime, całkiem miło się ogląda, ale wychodzi na to, że przymrużanie oka nie do końca mi przy oglądaniu anime wychodzi - mogę skończyć serię, ale pewien niesmak, choćby niewielki, zostaje. Niemniej lubiącym obejrzeć lekkie, ale nie komediowe anime akcji mogę The Daughter of Twenty Faces raczej polecić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz