5 sie 2009

Umineko no Naku Koro ni (anime)

Zastanowiłem się tego wieczoru głębiej (tzn. dłużej niż sekundę) nad odpowiedzią na pytanie "czy będę ściągać całe anime Umineko no Naku Koro ni". Odpowiedź brzmi - nie. Stanąłem na czwartym odcinku, bo tak naprawdę ta marna parodia adaptacji przestała mnie śmieszyć, a zaczęła denerwować. To niezłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że VN-kę uważam za co najwyżej niezłą, a już na pewno nie wybitną.

Muszę przyznać, że cała ekipa studia zajmującego się adaptacją (nazwy studia nie pamiętam i nie mam ochoty pamiętać) naprawdę się popisała - spaprała tę część VN-ki, którą uważałem za najlepszą pod względem fabuły. Skończyłem co prawda jeszcze przed końcem pierwszego epizodu, który, jak podejrzewam, kończył się na piątym odcinku, ale nie widzę szansy na poprawę. Twórcy adaptacji zmiażdżyli wszystkie pozytywy VN-ki i przekształcili je w niestrawną papkę. Wszelka głębia postaci zniknęła - Battler został zredukowany do irracjonalnego obmacywacza z Obcym w głowie, George do zboczeńca, który na widok martwej matki rzuca jej się gębą w cycki, Jessica do sam nie pamiętam czego (taka to była barwna postać), Shanon podobnie. Kanon zyskał dodatkową głowę wzrostu i kobiecy głos, George wypiękniał jak nigdy dotąd, Natsuhi stała się emo, a Maria... aż jej współczuję - z dziwnej, nieco niedorozwiniętej emocjonalnie dziewczynki zrobiono niesamowicie irytującą małą psycholkę z imponującą gamą odrażających wyrazów twarzy.

Powiedzmy to sobie jasno - anime Umineko to gówno. Oczywiście są osoby, którym się to anime podoba; podejrzewam, że biorą się one spośród tych, którzy nie lubią czytać i/lub na jakąkolwiek fabułę oraz logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy reagują bólem głowy.

Na ogół pisząc o złym produkcie opisuje się perwersyjnie szczegółowo wszystkie jego wady, ale mi szkoda na to i czasu, i miejsca. Zamiast tego powiem, co jest w anime Umineko dobre - to uczyni cały tekst znacznie krótszym. Po pierwsze - opening i ending. Ten pierwszy jest słabszy od tego znanego z VN-ki, ale i tak trzyma niezły poziom; ten drugi to zaskoczenie dla przyzwyczajonych do spokojnych muzyczek będących standardem endingowym w japońskiej animacji, bowiem ending w Umineko to takie japońskie AC/DC i brzmi naprawdę fajnie. Ostatnią (tak, to już koniec) zaletą Umineko jest "uuu~" Marii - biorąc pod uwagę, że można to było naprawdę koszmarnie spartolić, seiyuu grająca jej postać dobrze sobie poradziła.

Cała reszta to wady lub w najlepszym razie elementy neutralne.

Nie będę silił się na dokładną ocenę tego anime. Po pierwsze nie skończyłem go oglądać, ba, ledwie zacząłem. Po drugie na moją ocenę wielki wpływ miałaby VN-ka; oceniałbym poziom adaptacji, a nie samego anime, co mija się nieco z celem. To powiedziawszy oświadczam, że czekam na piąty epizod VN-ki w celu przesłuchania nowej muzyki. Na szczęście Comiket już blisko.

A anime Umineko, jeśli jeszcze nie jest to jasne, zdecydowanie nie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz